- Spójrz na mnie. - rozkazał muskając zimną dłonią jej rozgrzany policzek.
Choć nie była pewna, ponadto wcale mu nie ufała zaryzykowała i powoli otworzyła zaciśnięte i mokre od łez, powieki. Ciało jak jej dusza wcale się jej nie słuchało, po plecach przechodziły dreszcze a w gardle rosła gula. Nie miała odwagi by się rozejrzeć, bała się, bo wiedziała, że tu są. Oni tutaj są.
- Już spokojnie, słyszysz? Nikogo nie ma. - mruknął, by ją uspokoić, choć nijak mu to szło. Żadne słowa nie mogły sprawić, by czuła się bezpiecznie.
Niespokojny wiatr składał delikatne pocałunki na ich ciałach, nacechowany smutkiem wieczór powoli zmieniał się w noc, a daleka znajoma strachu - burza, zaczęła budzić się do nocnego życia. Wśród drzew, których było o wiele więcej niż przed chwilą, zupełnie jakby co sekundę pojawiały się nowe, od czasu do czasu widziała poruszające się cienie. Niczym nie przypominały postury człowieka. Nie było mowy o ludziach, prócz tej dwójki nie mogło być tutaj nikogo. Po jej policzkach spłynęły kolejne łzy, wiedziała, że nie uda się jej uciec. Nie tym razem.
- Mylisz się. - szepnęła - Są tutaj. - panicznie rozejrzała się dookoła.
Dziesiątki, a nawet setki cieni zaczęły się masowo ukazywać, jakby nie bojąc się o to, że ktoś mógłby je przyłapać na ujawnieniu się. Nieświadomie stworzyły okrąg, pośrodku którego stała dwójka.
- Blake, nikogo tutaj nie ma. - powiedział spokojnie niepewnie się rozglądając, jakby chciał się upewnić, że faktycznie tak jest. Nie widział tego, czego tak histerycznie się bała. Nie wiedział jak i nie mógł jej pomóc.
- Idą po nas.
17-nastoletnia Olivia, w końcu uwalnia się od ojca i zaznaje spokoju. Przeprowadza się brata mieszkającego na drugiej stronie kontynentu. Jednak spokój nie trwa za długo, gdy dowiaduje się kim stał się jej brat i jak bardzo rozpoznawalna się stanie oraz w jakim niebezpieczeństwie będzie. Jednak pojawi się osoba, która za wszelką cenę ją ochroni. Ale czy napewno?
*będzie korygowane