Odór styranych, zakrwawionych górników plugawił nozdrza. Dziwne to nosić ciepłe ciała, których dusza wieziona jest teraz przez ostatniego przewoźnika - Charona. Ja, wraz z moim przyjacielem Reyem miałem pełnić funkcje podobnego przewoźnika, lecz tu na ziemi. Nie miałem łódki, lecz drewniany zaprzęgnięty w silne konie powóz tak czarny, że jego hebanowy mrok pochłaniał blask wschodzącego księżyca. Zbliżaliśmy się do niebytu. Zbliżaliśmy się do naszej zmory.