Dzień jak każdy inny. A jednak Zupełnie inny. Jak co dzień wyszedłem z domu i pojechałem do szkoły. Spędziłem tam kilka godzin, nudząc się niezmiernie, po czym popędziłem na autobus powrotny. Jednak nie dane było mi go złapać... Zamiast tego czerwone światło i nadjeżdżający samochód wysłał mnie do boginii, od której wyruszyłem w podróż mojego życia... Czy też może raczej: śmierci? *})I({* ...ciąg dalszy nastąpi...