Chłopak dukał coś pod nosem, słowa utknęły mu w gardle i nie chciały wyjść, czuł jak serce mu bije mocniej. Byli tak blisko siebie, jego wzrok padał to na piękne kocie oczy, to na usta czarownika. Melodia, błąkająca się w tle ucichła, więc głośne przełknięcie śliny Aleca było słyszalne.
W głowie Lightwooda zrodziły się dwa głosy, jeden mówił żeby to zrobił, pocałował go, a drugi wręcz przeciwnie. To zwykły czarownik, przestań! Ale on go wygłuszył, teraz liczyła się odległość między nimi, która z sekundy na sekundę była coraz mniejsza.
- Aleksandrze? - wyszeptał kusząco - Coś się stało?
- Ja? Bo... - nie myślał trzeźwo, skupiał się na jego świecących wargach.
Magnus uśmiechnął się, zdawał sobie sprawę jak działa na biednego chłopca, któremu teraz robiło się ciemno przed oczami. Na jego czole pojawiły się małe krople potu, czuł dziwne napięcie, oddech przyspieszał, umysł wariował. W końcu gwałtownie zbliżył się do niego i złączył ich usta.
Magnus, początkowo zaskoczony, pogłębił pocałunek. Wplutł dłoń w jego ciemne, gęste włosy na co ich właściciel zareagował cichym jękiem. Nadal do niego nie docierało co się dzieje, wypity alkohol dawał teraz siwe znaki, co skutkowało zawrotami.
[Opowieść zawiera treści 18+, przedstawiane będę postacie nie tylko chetro, ale i homo więc nie zalecam czytania tego osobom z uprzedzeniami :) ]
,,Gdyby ktoś mi pół roku temu powiedział, że będę teraz patrzeć na chłopaka, który za dzieciaka chciał mi się oświadczyć, całującego się z moją kumpelą to prawdopodobnie bym go wyśmiała. A teraz ... teraz siedzę i patrzą jak najebany JJ całuje najebaną Kiarę.''
Nie chcę zdradzać za dużo w opisie, ale od tego wszystko się zaczyna.