Wyobraź sobie dwójkę nienawidzących siebie nastolatków...
Nie, to nie to.
No to w takim razie pierwszy dzień w nowej szkole...
Nie, to też nie to.
Ludzi, którzy są nieszczęśliwi i chcą popełnić samobójstwo.
Nie, nie i jeszcze raz nie.
To nie o tym jest ta opowieść.
Bo czasem największym niebezpieczeństwem są pozory.
Czy bezgraniczna, bezinteresowna i idealna miłość może zaprowadzić na koniec świata, pozostawiając Cię w czeluściach powora czekając aż znikniesz?
Oczywiście, że nie.
-Widział pan może moją mamę?- uśmiechała się delikatnie patrząc mu w oczy- ma piegi i takie długie, długie, rude włosy.
-Nie, nie widziałem. -odpowiedział zmieszany kucharz- zaraz będzie obiad. Idz pobawić się z innymi dziećmi - wskazał na ogródek ośrodka, skąd słychać było głosy. Spojrzał na zatroskaną dziewczynkę.
"Niech ktoś inny jej to powie, ja tu tylko pracuję" - pomyślał.
Żeby odnaleźć drogę musisz zajrzeć wgłąb siebie. Tutaj nie wystraczy chcieć. Zrozumiesz to tylko wtedy, kiedy pokonasz własny labirynt.
-Nie boję się...- mówiła co chwilę jakby była nakręcaną zabawką lub budzikiem, odzywającym się w nieodpowiednim momencie- nie boję się...
Czy Outler, świat, który nie ma w sobie trosk, niebezpieczeństw i kłopotów może przynieść okropne, nieodwracalne skutki? Nikt, jak dotąd nie potrafił tego sprawdzić, nikt nie odważył się sięgnąć labiryntu. Niegroźne pozory są lepsze od niszczącej prawdy.
-Magia może być piękna, ale również i niebezpieczna - przeczytał chłopak z grymasem- te książki są coraz bardziej oklepane- wstał zamykając powieść z trzaskiem.
Podążaj za mną, a się nie zgubisz. Nie pozwól by głos, który jest w tobie ucichł.
Pamiętaj:
-Nie ma drogi powrotnej,
-Nie możesz się zatrzymać.,
-Nie możesz się zgubić,
-Ścieżka jest tylko jedna.
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hipnotyzujące.
- Ty tego nie czujesz? Mój zapach na ciebie nie działa? Nie masz wrażenia słabości, przekonania, że musisz być przy mnie?
Odsunąłem się, uświadamiając sobie, że wciąż zaciskam dłonie na jej kruchych ramionach. Była wychudzona, sweter wisiał na niej jak na wieszaku. Bałem się pofolgować własnym emocjom w obawie, by nie zrobić jej krzywdy - tak nie powinno być. Wilk powinien być silny.
- Gdy spotykasz Mate, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie jeszcze o kilka kroków. Ciężko usiadła na kanapie, którą wcześniej to ja miałem nieprzyjemność zajmować i objęła się ramionami. Dlaczego wydawała się przy tym taka załamana?
W końcu ku mojemu wielkiemu zdziwieniu parsknęła krótkim, trochę histerycznym śmiechem.
Parsknęła śmiechem!
- Bardzo ci współczuję - rzuciła. - Ty chyba naprawdę nie wiesz kim jestem.