Moja pasja, radość i największy dar od losu doprowadził mnie do punktu, w którym jestem właśnie teraz - śmierci. Spadając, próbując ostatni raz chwycić życie marzyłam by poczuć smak ulubionej kawy, obejrzeć zachodzące słońce i rozkoszować się jego ciepłymi promieniami okalającymi twarz. Nie bałam się, ale jednak chciałam żyć. Słysząc świst wiatru w uszach otworzyłam szeroko oczy - dłonie pokryte kurzem i pęcherzami przypomniały mi o wszystkich chwilach za które zapłaciłam potem i zmęczeniem. Wzięłam głęboki wdech, chciałam poczuć jeszcze raz powietrze przepływające przez płuca.
Spadałam bezwładnie, wolna.
Potem była już ciemność, zza którą ukryte było moje nowe życie.
W piekle.