CHRIS EVANS FANFICTION
Świat widziany oczami dwudziestodwuletniej Cherylin był kolorowy, gdzieniegdzie wyblakły, miejscami jedynie bezbarwny. Smutek, po stracie pierwszej miłości, pojawiał się w jej sercu od czasu do czasu, gdy jakaś głupota przypomniała jej o Ryanie i o ponad dwóch latach związku, które podzieliła z nim. Nigdy nie myślała o owych dwóch latach jako bezbarwnych, ani wyblakłych, zaś kolorowych - w końcu przy nikim nie czuła się tak, jak przy nim. Kolorem była także jej mama. Kto wie, może Cherry czasem zazdrościła jej tego, jak wytrwale zniosła rozstanie z mężem, po prawie trzydziestu latach małżeństwa.
„Wbrew pozorom, ani my, ani nasze serca nie jesteśmy jak szklany pałac, który zburzony, nie ma możliwości zostać odbudowanym z tych samych kawałeczków." było tym, co rodzicielka dziewczyny zwykła była powtarzać. Swoich słów trzymała się zawzięcie, a przynajmniej zawsze tak sądziła jej córka. Mimo to, nie macie pojęcia, jak ogromnym zaskoczeniem dla Cherry było poznanie chłopaka jej matki.
- Nawet nie zdążyłem wtedy zapytać cię o numer telefonu, zniknęłaś jak kamień w wodzie - odparł mężczyzna. Jego dłonie spoczywały założone na piersi, zaś mięśnie były uwydatnione na tyle, że dziewczyna miała wrażenie, jakby stała przed żywą stertą kamieni.
- Mógłbyś pomyśleć, że oczekuję czegoś więcej, niż jednej nocy spędzonej razem - uśmiechnęła się zwycięsko blondynka - Od kiedy to gustujesz w starszych kobietach, Chris?
→ @casxxton