Hermiona Granger przyrzekała sobie, że już więcej się w nikim nie zakocha. Nigdy nie wierzyła w bajki o księciu na białym koniu, a jednak takowego znalazła. Mężczyzna z jej snów zamiast grzecznego rumaka dosiadał smoka, mieszkał w namiocie, który zupełnie nie przypominał pałacu, zamiast korony miał na głowie szopę ognistorudych włosów i w tajemniczy sposób ją do siebie przyciągał. A ona nie potrafiła mu się oprzeć.
Trochę AU, kanon istnieje tylko częściowo - założyłam, że Złote Trio nie wyruszyło na poszukiwanie horkruksów i Voldemort jest dość odległym problemem, którym na razie nikt się nie musi przejmować. No i, rzecz jasna, Hermiona nie jest w związku z Ronem. To opowiadanie jest raczej lekkie, przyjemne i momentami pełne puchatości i miłości.
Podczas gdy Najwyższy Porządek rośnie w siłę, Ruch Oporu pod wodzą Leii Organy, prowadząc partyzancką walkę, usiłuje wyrwać galaktykę ze szponów nowego reżimu. Tymczasem Kylo Ren, nowy dowódca Najwyższego Porządku, zdaje sobie sprawę, że jego pozycja wcale nie jest stabilna, a nawet najmniejsze potknięcie oznacza dla niego śmierć. Mężczyzna poszukuje więc sojuszników. W tym celu udaje się na Tatooine, aby odszukać kogoś, o kim na wiele lat zapomniał...