Daenerys była prawowitą dziedziczką tronu Siedmiu Królestw, nie była to tak naprawdę nowość dla nikogo. Ale wygnana, młoda, bez przebicia i armii nie mogła tak naprawdę nic zdziałać. Dothrakowie coraz bardziej zaczynali się buntować, ale byli piekielnie dobrymi wojownikami. Nie bali się śmierci co było ich dodatkowym atutem.
- Niespalona!
Krzyczeli dothrakowie kiedy Dany wyszła ciemna z sadzy, ale żywa i bez żadnego uszkodzenia ciała. Nie spaliły się jej także jej włosy. Dtohrakowie tego dnia uklęknęli przed nią i przerażeni jej siłą oddali swoje życie w jej dłonie. Byli oni jednak godnymi przeciwnikami. Bało się ich nawet Siedem Królestw. Jedyne co stawało im na przeszkodzie to woda morska, której jej podwładni kompletnie nie chcieli przekroczyć. Dany miała 60 tysięcy ludzi. W tym 45 było zdolne do walki. Jorah podszedł do niej kiedy siedziała nocą przy namiocie i patrzyła w gwiazdy.
- Khaleesi, powinnaś przyjąć propozycję małżeństwa od Hours'a Rahla. Jest on Spowiednikiem i każdy przed nim ugnie swe kolana i go wysłucha. Płynie w Tobie smocza krew, jesteś jedyną osobą, która może wyjść za Hours'a. Wiedźma Shota widziała was w swojej wizji. Siedem Królestw będzie Twoje Pani.
Spojrzała na niego fioletowymi oczami Targaryenów w których był smutek. Jednak Daenerys wiedziała, że musi przystąpić na tą propozycję jeśli chce odzyskać Tron, który jej się należał.
- Dobrze, wyruszmy na zachód wraz z khalassarem..