- Przecież ci szkodzą. - A może mam to w dupie? - odparł, niebezpiecznie blisko moich warg. - Elec... Odsunął się o kilka centymetrów. - Widzisz... palenie to jedyna rzecz, która choć trochę mnie uspokaja od czasu, kiedy musiałem zamieszkać w tej dziurze. Więc uprzejmie cię proszę: oddaj. Jego oczy przybrały łagodniejszy wyraz i patrząc w nie, czułam, jak z każdą sekundą moja determinacja słabnie. - OK. - Śledził spojrzeniem moją dłoń, kiedy sięgnęłam do stanika, by wyjąć papierosy. Wręczyłam mu paczkę i momentalnie poczułam na skórze zimne powietrze gaszące wspomnienie ciepła jego ciała, kiedy skierował się do drzwi. Myślałam, że zwrócenie papierosów będzie początkiem jakiegoś zawieszenia broni. Myliłam się. Elec odwrócił się po raz ostatni w moją stronę, a w jego spojrzeniu nie było już cienia łagodności. Było ostre jak