Nad stalowymi drzewami zebrały się gęste chmury, a ich ostre gałęzie rozdarły je uwalniając przedwieczny mrok. I ciemność spadła na pełne pychy, dumy i nienawiści istoty, które posadziły drzewa. Lecz stworzenia te w swej nienawiści i brawurze nie znały umiaru, i walczyły. Walczyły, aż ostatnia z nich nie spadła bez tchu na zbrukaną krwią ziemię. A nad tym wszystkim stał samotny chłopiec stojący pewnie na górze trupów, z dłonią śmierci na ramieniu, patrzący w oczy ciemności jak w oczy przyjaciela.All Rights Reserved
1 part