-Proszę, wróć do domu.-Moje słowa porywa wiatr, gdy ponawiam swoją prośbę. Czuję, jak łzy spływają pomału po moim policzku... tym razem nie ma przy mnie osoby, która je otrze. Nie ma jego- chłopaka, który był zawsze obok. Wspierał, upominał, dodawał otuchy, pozwalał mi podążać za marzeniami- nawet jeśli one mnie od niego oddalały. Tak po prostu zniknął- odszedł nawet się nie pożegnawszy. -Przykro mi.- Słyszę w słuchawce jego cichy szept.- Ale ja już nie mam domu...