Spójrzcie: przemoczona dziewczyna w staroświeckiej spodnicy, obdrapanych starych trampkach, w bluzce z działu chlopięco-dziecięcego, z guzem i plastrem na czole, sosem na twarzy, poparzonej ręce i spuchniętej nodze, nie mówiąc już o złamanym paznokciu, którego brak świeci z odległości kilometra, krzycząca na przystojnego chłopaka, że nie lubi kawy z typowo polskim akcentem. Ubaw po pachy, chociaż w tamtej chwili nie było mi wcale tak wesoło. -To co pijesz?-Chłopak uśmiecha się delikatnie i najwidoczniej dalej chce prowadzić tą pozbawioną sensu rozmowę. Wzdycham i mówię łamiącym się głosem. -Wodę!-Pociągam nosem- Piję wodę! Ale nie taką z kałuży! Po czym znikam zanim chlopak zdąrzy coś powiedzieć.