Brudna szyba, brudna okiennica i brudna, porwana firanka przepuszczały smugi szarego światła do ostatniego pokoju, na ostatnim piątrze w sierocińcu imienia Aleksandra Grahama Bell'a. Wątła i wychudzona dziewczynka kuliła się pod cienkim kocem, trzęsąc się z zimna i wystraszona nagłym pukaniem, drgnęła, lecz podeszła do drzwi by otworzyć prawdopodobnie pani Alice, która znowu przyszła na nią nakrzyczeć z byle jakiego powodu. Dziewczynka nie rozumiała dlaczego pani Alice tak nienawidzi akurat jej. Jej zdaniem taka osoba nie powinna pracować w sierocińcu. Gdy przekręcała mosiężną klamkę i mała szpara ukazała długi, granatowy płaszcz we wzory księżyca wyszywane srebrną nicią, dziewczynka zlękła się, gdyż spodziewała się ujrzeć starą spódnice w wypłowiałe kwiaty słoneczników i gryzący skórę pomarańczowy sweter. Powoli otworzyła drzwi na oścież nie spoglądając w górę na tajemniczego gościa usnęła się z przejścia i z powrotem usiadła na skrzypiącym łóżku dając wolną rękę nieznajomemu.