Malutkie opowiadanko o meksykańskiej Wyspie Lalek, na której, zgodnie z nazwą straszą stare, rozpadające się lalki. To znaczy, nie straszą w sensie nawiedzenia, tylko wyglądem, bo się okropnie rozłażą i niszczeją na słońcu, deszczu i wietrze i wyglądając upiornie. Historyjka dzieje się na początku sezonu pierwszego, przed, a właściwie podczas odcinka "Scarecrow", do którego, dzięki mnie, nie doszło. Za to Sam pojechał do Mexico City w poszukiwaniu zaginionej dziewczyny kumpla i... samemu wpadł jak śliwka w kompot, a Dean musiał ruszyć mu z pomocą. Choć początkowo nie miał na to najmniejszej ochoty.