Ze stoickim spokojem wpatrywała się przedmiot który bezwładnie zwisał z gałęzi drzewa . Ciało delikatnie kołysało się na wietrze a zapach rozkładających się powoli jego części powoli wypalał jej nozdrza. Złapała dłoń czegoś co kiedyś było jej matką. -mamusiu.- potrząsła dłonią -mamusiu . przeziębisz się.-puściła dłoń i wyciągnęła z kieszeni zakrwawiony nóż -mamusiu. Tato już jest grzeczny.-wspięła się na drzewo i odcięła linę -mamusiu chodź , zabiorę cię do domu. - trzymając w ręku końcówkę liny, pociągnęła ciało za sobą w stronę położonej nieopodal drewnianej chatki.All Rights Reserved
1 part