Spojrzałam po raz pierwszy na przyćmioną zachodem słońca polanę. Złote promienie okalały stare pnie drzew, a drobne krople deszczu uderzały o moją parasolkę. Nigdy dotąd żaden widok nie zaparł mi dechu w piersi. -Co ty tutaj robisz, dzieciaku?- usłyszałam za sobą męski głos, a moje ciało spięło się na jego oddźwięk. -J-już idę- oznajmiłam łamiącym się głosem i zaczęłam iść przed siebie. -Nie pozwolę ci przecież wracać w taką pogodę, Jodie- jego głos złagodniał, a ja odważyłam się odwrócić i spojrzeć na jego nieskazitelną cerę, błękitne, wręcz hipnotyzujące oczy i zaróżowione od mrozu policzki... to był on, ten sam co sprzed roku.
8 parts