Detroit po powstaniu androidów pełne niedokończonych algorytmów, błędów w programach i niestabilnych systemów, czyli świat opanowany przez defekty. I istniejący w tym wszystkim Connor, którego bycie defektem nie zmieniło w pełną empatii istotę ani fundację dobroczynno-charytatywną, a raczej w aroganckiego, pełnego cynizmu i pewności siebie, nieziemsko przystojnego detektywa. Detektywa z niezdrowym zamiłowaniem do irytowania porucznika Reeda.
Innymi słowy historia Connora uczącego się, że możliwość odczuwania emocji poza smutkiem czy szczęściem, wlicza te znacznie ciekawsze, jak na przykład rozkosz, ekscytację czy momentami podniecające poniżenie.
(W planowanej, nie znaczy wcale, że bliskiej, przyszłości okładkę z internetu zastąpi moja własna praca, ale na to trzeba poczekać)