Ludzie zawiązują przyjaźnie na lata, a czasem na całe życie. Ale właściwie czym jest przyjaźń? Odpowiedzi na to pytanie jest wiele, lecz ze strony Johna Watsona przyjacielskim gestem w kierunku Sherlocka Holmesa niewątpliwie było to, że jeszcze go nie udusił. Za wszystkie poćwiartowane części ciała w lodówce, za nieprzespane noce, za budzenie grą na skrzypcach o 4 nad ranem, za strzelanie do ściany i za wszystkie rzeczy, które bez niego zapewne by się nie wydarzyły, na pewno mu się należało. Jednak mimo wszystko, Watson przymykał na to oko i zamiast któregoś razu dolać detektywowi trucizny do herbaty, wciąż biegał z nim po mieście, łapiąc przestępców. Powiecie, że wariactwo, za to ja widzę w tym ogrom zaufania, przywiązania i miłości. Więc nie, nie będzie to historia o zbrodni na współlokatorze, popełnionej z zimną krwią. Będzie to opowieść z elementami grozy, głównie opowiadająca o silnej więzi pozornie dwóch zupełnie różnych osób. Pojawią się wzloty i upadki, radość i zwątpienie, a po wszystkim przekonamy się, że za wszystkie błędy przychodzi kiedyś zapłacić. Kto wie, jak wysoką cenę wyznaczy im los?
Do ust twych usta przycisnę; powieki
Zamykać nie chcę, gdy mię śmierć zamroczy;
Niechaj rozkosznie usypiam na wieki,
Całując lica, patrząc w twoje oczy.
A po dniach wielu czy po latach wielu,
Kiedy mi każą mogiłę porzucić,
Wspomnisz o twoim sennym przyjacielu
I zstąpisz z niebios, aby go ocucić.
Znowu mię złożysz na twem łonie białem,
Znowu mię ramię kochane otoczy;
Zbudzę się, myśląc, że chwilkę drzemałem,
Całując lica, patrząc w twoje oczy.
[Mogą pojawiać się nieścisłości historyczne, lecz czymże jest fikcja literacka?]