Konan zawsze wrzucała bolesne wspomnienia za potężny mur stworzony w jej podświadomości. Tylko dzięki niemu mogła się śmiać. I żyć całkiem normalnie - bez rozpamiętywania, bez żałowania samolubnych decyzji, które podejmowała, gdy liczyło się tylko przetrwanie. Bez wyrzutów sumienia. Mogła patrzeć w przyszłość, mając nadzieję. Jednak co się stanie, gdy mur runie? Chociaż... czy to w ogóle możliwe? Bardzo stary one-shot, do którego, pomimo upływu czasu, mam spory sentyment.