Złota klatka [wolno pisane]
26 parts Ongoing ,,Mówią nam, żebyśmy byli odważni
A potem zamykają do klatki, złotej klatki"
Wystarczyła mu chwila. Wystarczyło, by raz na nią spojrzał, by obudziło się w nim uśpione od lat serce. Wystarczyło, żeby raz zobaczył jej uśmiech, by całkowicie stracić dla niej głowę. Coś w nim bez wątpienia drgnęło.
Widział ją tylko raz. Jeden jedyny raz. Nie zamienił z nią ani słowa. Ona nawet go nie zauważyła. Nie wiedział o niej nic. Wiedział jedno - musi ją poznać. Musi dowiedzieć się o niej wszystkiego.
Wiedział, że ona musi być jego.
Ale najpierw on musi się do tego przygotować. Nie wie nic o miłości, nie potrafi być czuły, kochany, delikatny... Jego życie polega na czymś zupełnie innym. Ma dwa oblicza, które się przenikają, są niby różne, a jednak podobne. Żadne z nich nie znało łagodności i ciepła. Żadne nie dopuszczało do siebie nikogo. Oba potrafiły tylko wydawać polecenia. Oba nie tolerowały odmowy.
Jednak dla tej jednej kobiety mógł zrobić wszystko, zmienić się dla niej, wobec niej.
Tylko czy odpowiednio się za to zabiera?
***
- Myślisz, że jak mnie zamkniesz w tej złotej klatce, to się w tobie zakocham na zabój? - krzyknęłam pełna furii, choć gdzieś w środku obawiałam się, jak zareaguję. On jednak patrzył na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem i milczał przez chwilę. Chwilę, która zdawała się dłużyć w nieskończoność. Przybliżył się do mnie spokojnym krokiem. Przełknęłam ślinę, udając, że wcale się nie boję.
- Nie, ale mam nadzieję, że mimo wszystko mnie pokochasz, jak ja kocham ciebie - powiedział cicho tuż nad moim uchem. Jego ciepły oddech musnął mą szyję, przez co odczułam przepływający przeze mnie delikatny dreszcz. Założył mi zbłąkany kosmyk za ucho, po czym odszedł bez słowa, zostawiając mnie samą ze swoimi myślami.