❝Całe życie starałam się unikać problemów. I wiesz co? Byłam w tym cholernie dobra. Chociaż mojego życia nie można było nazwać spokojnym, ani tym bardziej bezpiecznym, przynajmniej zawsze wiedziałam czego mogę się w nim spodziewać. No, przynajmniej w jakimś stopniu. A wtedy pojawiłeś się ty... i wszystko szlag trafił.❞
Vivienne lubiła swoje życie. Nie było idealne, zresztą nic nigdy nie jest, była tego świadoma. Wstając rano z łóżka wiedziała, że pójdzie do pracy, na miejscu od razu zaparzy swoją ukochaną czarną kawę, z której tak bardzo lubiła się śmiać, że ma kolor jej duszy. Następnie czekając na przydzielenie do kolejnej sprawy pogada z paroma osobami, pokaże środkowy palec Owenowi, gdy ten tylko uraczy pokazać swoją uroczą twarzyczkę na posterunku, poczochra miękkie włosy Ashera, tym samym dostając opieprz za zniszczenie jego perfekcyjnej fryzury. Ogólnie mówiąc zawsze wiedziała czego spodziewać się po danym dniu. Jednak gdy pewnego dnia na posterunku zjawia się facet podający się za samego władcę piekieł, wszystko to co dotychczas wiedziała znika, a w jej głowie po raz pierwszy raz w życiu zapanowuje mętlik.
― PART OF ❝SINNERS AND SAINTS❞ SERIES.
― I DO NOT OWN ANY CHARACTERS FROM TV SHOW "LUCIFER". THEY RIGHTFULLY BELONG TO DC COMICS.
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zaciskając usta- jesteś tu sam?- spytał Tony. Uznał milczenie młodszego za odpowiedź twierdzącą- a to? To twoje?- wskazał na laptop. Brunet kiwnął niepewnie głową. Czarnowłosy przez chwilę wpatrywał się w chłopca w oniemieniu. Laptop należał do niego. Laptop, z którego ktoś obrabował banki z kilkudziesięciu tysięcy dolarów, włamał się do bazy Tarczy i napisał obraźliwe maile do dyrektora największej organizacji antyprzestępczej na świecie, należał do czternastoletniego chłopca.
-Ukradłeś go- oznajmił bezceremonialnie milioner.
-Nie!- warknął natychmiast Peter. Tony zaśmiał się cynicznie, kręcąc głową.
-Pakuj się- rozkazał, odsuwając się od rzeczy chłopca.
-Niby dlaczego?- rzucił chłopiec, splatając ręce na klatce piersiowej. Tony wypuścił głośno powietrze.
-Pakuj się, albo to wszystko tu zostaje. Bo ty na pewno nie możesz tu zostać. I nie dyskutuj- powiedział, gdy zobaczył, jak młodszy otwiera usta- oboje wiemy, że nie masz ze mną szans."