Każdy kto miałby okazję spojrzeć na życie szesnastoletniego Andy'ego z zewnątrz, uznał by że jego życie jest idealne, lub że się takie staje.
Nic bardziej mylnego.
Andy przeprowadza się do centrum miasta razem ze swoją matką. Są i plusy.
Pierwszy rok liceum skończył ze stypendium plastycznym, dzięki czemu teraz zacznie drugi rok w wymarzonej szkole, która jednak dotychczas była za daleko od jego tamtejszego miejsca zamieszkania.
I znowu, osoba patrząca z zewnątrz, powiedziałaby "ma chłopak szczęście".
Bo może i ma.
Ale prawda jest taka, że Andy już prawie 3 lata temu stracił ojca. Po roku jego mama zaczęła umawiać się z innym facetem, do którego domu właśnie teraz się przeprowadzają.
Andy jako introwertyk, żyjący w swoim własnym świecie, nienawidzi kontaktów międzyludzkich i poznawania nowych ludzi. A zwłaszcza takich, z którymi ma zacząć mieszkać.
W poprzedniej szkole był prześladowany przez swoją odmienną orientację. I popadł w depresję. Nikomu o tym nie mówiąc, sam żył ze swoimi myślami, które teraz są jedynym sposobem, który trzyma go przy życiu. I niby już prawie się wyleczył. Niby już wszystko jest dobrze.
Ale los znów sobie z niego zakpił, i postawił na jego szkolnej drodze Ryan'a Beaumont'a. "Król tego całego pierdolnika" uwziął się na Andy'ego.
A czemu?
Bo jest inny?
Nie. Bo Rye zaczął bać się tego, co się z nim stało, kiedy zobaczył blondyna.
Fobie Andy'ego coraz bardziej dają o sobie znać. Lęki przeszłości, nawrót depresji i strasznych snów o "5 czarnych ścianach". Wszystko wraca, a z chłopakiem jest gorzej niż kiedykolwiek.
Jak potoczy się ich historia? Czy Andy da radę przetrwać?
*opowiadanie jest typu bxb,
*występują osoby z zespołu RoadTrip TV, ale to, że ich nie znasz, nie wpływa na opowiadanie,
*przemoc, przekleństwa, wyzwiska, czytasz na własną odpowiedzialność.
książka nie została jeszcze usunięta tylko dlatego, że
Eliza nie planowała zmieniać swojego życia w grudniu.
Chciała tylko dorobić na jarmarku, sprzedając własnoręcznie malowane kartki i bombki obok przyjaciółki i jej mamy. Weekendowa praca jako „aniołek" w galerii i zlecenia graficzne ledwo trzymały ją na powierzchni, ale świąteczne światła Wrocławia zawsze potrafiły ją trochę uleczyć.
Do chwili, gdy po raz pierwszy podszedł do jej stoiska on.
Chłopak z ciepłym uśmiechem, czapką naciągniętą na oczy i spojrzeniem, które znało więcej, niż mówił. Eli nie wiedziała jeszcze, kim jest naprawdę, że pod bluzą i śmiechem kryje się raper, którego słuchał cały kraj.Wracał codziennie, kupując cokolwiek, by móc chwilę z nią pogadać.
Może czasem najpiękniejsze rzeczy zaczynają się zupełnie przypadkiem.
Między światłami jarmarku.
Między dwiema osobami, które wcale siebie nie szukały.