W mojej głowie wygląda to mniej więcej tak: Draco i Harry istnieją sobie, z dala od siebie, w dwóch różnych państwach. Do interakcji są zmuszeni, bo (cholera jasna!) ich synowie zechcieli się zaprzyjaźnić, no i angielski Departament Tajemnic to dno i wodorosty. Nie, żeby wszyscy mieli świadomość z kim korespondują (pośrednio i bezpośrednio). Uprzedzam, że Draco jest raczej szurnięty, jak na geniusza przystało. I sprowadza Bogu winne dzieci na złą drogę, ucząc ich bycia Ślizgonami, na wzór i podobieństwo samego jego.
40 parts