Chłodny wiatr był niczym nieopisana rozkosz po tak okrutnym upale, jaki ciągnął się cały tamtejszy dzień. Szum pobliskich drzew, które eksponowały swe korony przepięknym tańcem, grały cudowną i wyjątkowo przyjemną melodię. Mężczyzna zdezorientowany spojrzał w niebo, a na nim ujrzał sznur za sznurem, które poruszały się jakoby na wietrze, niby chaotycznie, a jednak z dyscypliną. To znowu oni. Trzeba jak najprędzej stąd uciec.