-Jeśli mnie kochasz,to mnie zabij.-jego oczy nie przypominały już tych ,które Dazai znał.-Błagam,jeśli tego nie zrobisz wszyscy umrzemy.
Rude włosy stały się teraz szorstkie,myśli przez chwilę,że może mu się tylko zdaję ,że takie są. Ręce Nakahary drżą. Powoli przestaję przypominać człowieka ,którego zna i darzy uczuciem. Jego skóra pęka a z ust młodszego wydobywa się krzyk. Nigdy nie słyszał gorszego dźwięku. Musi to zrobić choć bardziej wolałby zabić siebie.
-Kocham Cię Chuuya.-wyciąga nóż i wbija go prosto w klatkę piersiową towarzysza.-Myśl tylko o tym a nigdy cię nie opuszczę.
-Dazai..-cichy szept wydobywa się z pół martwych ust a ciepły dotyk w polik,uświadamia w pełni Osamu,że to pożegnanie.-..to już nie boli byle byś trzymał mnie w ramionach.
Pierwsze łzy spływają po skórze starszego. Obejmuje mocno chłopca. Nie chcę puszczać go już nigdy. Widział,że to musiało się tak skończyć. Klęczy więc trzymając w rękach to co dla niego cenne. Nie zwraca uwagi na całą resztę,która w milczeniu mu współczuję. Stoją tak z tyłu i tylko patrzą wiedząc,że żadne słowa nie pomogą w tej chwili. Chcą dać mu szansę na dobre pożegnanie.Dlaczego akurat on? Dlaczego musisz mieć w sobie to cholerstwo? Wie ,że na te pytania nie ma odpowiedzi,lecz wciąż sobie je zadaję.
Zerka na niego i odgarnia mu nerwowo włosy z czoła. Teraz widzi dokładnie,że ukochany jakby pogrążony w śnie tuli twarz do jego klatki piersiowej. Jednak jego już nie ma. Odszedł,zostawiając go samego. Z tej krainy nie był w stanie się już wybudzić.
Ship: Dazai x Chuuya
Anime: Bungou Stray Dogs
Informacje: Planuję sceny +18 ,wulgaryzmy,momentami krwawą akcję i używki. Czytasz na własną odpowied
- Co jest kurwa ze mną nie tak?- pytał rozpaczliwie sam siebie łapiąc się za głowę. Nie wiedział co się dzieje. Nie wiedział, gdzie obecnie jest. Wszystko wydawało się inne, wręcz mroczne - Dlaczego ja to mam, co się dzieje. Co kurwa ten jebany Natan mi zrobił? - panikował rozglądając się rozpaczliwie po pomieszczeniu. Wszystko było fioletowe. Nie wyglądało na to, że dalej był w swojej bezpiecznej komnacie. Miejsce w którym obecnie się znajdował przypominało grobowiec.Wielki, zimny, pełen pochodni płonących niebieskim płomieniem. Na samym jego środku był wielki, odwrócony krzyż nad którym unosił się jakiś człowiek. Wyglądał na złego maga, lub czarnoksiężnika. Ewron przełknął ślinę starając się przekonać samego siebie, że to wszystko co właśnie się działo, było tylko snem
- To nie tylko sen - przemówił głos - Zostałeś wybrany, a ja jeszcze po ciebie wrócę Lordzie - zakończyła tajemnicza postać, po czym szybko podleciała do Ewrona, który krzyknął i zakrył oczy, licząc, że w ten sposób postać zniknie.
Gdy je ponownie otworzył był w swojej tajemniczej komnacie, totalnie nie rozumiejąc co właśnie się stało. Był pewien jednej rzeczy. Znajdował się w wielkim zagrożeniu i cholernie bał się tego co miało wydarzyć się dalej...