„Damen, mimo że teraz wyjątkowo siedział tyłem i nie widział mimiki Laurenta, oczywiście wyczuł zmianę w atmosferze, dlatego z uczuciem podniósł jego blade palce do ust i złożył na nich subtelny pocałunek.
- Nie zamierzałem... Nie zamierzałem za to przepraszać - wydusił z siebie Laurent po dłuższej chwili ciszy, nieco kanciasto, jakby nie mógł złapać oddechu.
- Wiem, że nie. A ja nie zamierzałem wybaczać - odparł łagodnie, nie odrywając gorących warg od jego dłoni."
W Vere istniały blizny, które sięgały wyjątkowo głęboko, wędrując przez cały organizm, wijąc się szaleńczo i rozprzestrzeniając toksynę wzdłuż żył.
W Akielos istniały rany, które początkowo okrutnie szczypały, by potem przybrać nieco chropowatą postać oraz nieustannie przypominać o uświadczonej niegdyś bezwzględności.
A gdzieś pośrodku, na neutralnym terenie istniało lekarstwo, które szczęśliwie odnaleźli.
- Jak to jest być dziwką? - usłyszał spokojny, ale drwiący głos.
(...)
- Lubisz to, prawda? - sapnął, gdy tancerz otarł się o jego rosnącą erekcję - Pokazywać swoje ciało innymi. Sprzedawać je jak kawałek mięsa. Dziwię się, że inni was chcą. Jesteście jak brudne szmaty, brzydzę się was.
Albo
Gdzie Louis chce tylko zapewnić dobre życie swojemu dziecku, a Harry ocenia innych nie znając ich historii.