Chiyo była młodą dziewczyną na studiach, która pracowała dorywczo w małej kawiarence, aby się utrzymać. Od dobrych kilku lat miała przyjaciółkę, którą ceniła sobie bardziej niż kogokolwiek innego. Młodą dziewczynę zalewa fala niepewności co do siebie, swojej przyjaciółki, a także całego świata... ------------ Fragment rozdziału I -------------- "Chiyo zamykała właśnie kawiarnię, gdy jej telefon zaczął niespodziewanie wibrować. Wzięła klucz w zęby, by móc odebrać przychodzące połączenie. Blondynka przejechała palcem po ekranie z lewej do prawej strony. - Mochi, mochi? - spytała dziewczyna wyjmując klucz z ust. - Yo, Chiyo-chan! Tu Nikki! - usłyszała radosny głos dobrze znanej jej osoby. - Yo, Nikki. Miło cię słyszeć, kochana - odpowiedziała jej niebieskooka. Panna Saotome jedną ręką rozłożyła biały parasol nie chcąc zmoknąć przez ulewę jaka miała miejsce wtedy w Osace. Szła przez zmoczone ulice swojego miasta, była okropnie znużona po pracy. Tak wyglądało jej życie. Studia, praca i w tym wszystkim niemalże całkowity brak czasu na jakikolwiek odpoczynek. Do tego jej pensja nie była specjalnie wielka, ale w zupełności wystarczała na opłacanie rachunków i jedzenie oraz ciuchy. O tyle szczęścia miała młoda Saotome, że dzięki Bogu miała stypendium na studia i nie musiała się martwić o opłacenie studiów. Były jednak chwile, które dawały Chiyo trochę należego relaksu i radości. Było to wtedy kiedy kończyła pracę w kawiarni i zawsze wtedy otrzymywała połączenie od Nikki Masuri. Te rozmowy naprawdę koiły obydwie dziewczyny. Często ich pogawędki trwały po kilka godzin. Zawsze te kilka godzin cieszyło blondwłosą jak nic innego. Kiedy po długim marszu doszła do swojego budynku wpisała kod otwierający drzwi. Jechała windą na to nieszczęsne dwudzieste piętro. Wreszcie otworzyła drzwi do swojego mieszkania. To co zobaczyła w środku, było nie do opisania...