Tej nocy wszystko wydawało się za bardzo. Godzina zbyt późna, papieros za gorzki, a kawa gorętsza niż zwykle. Przyszłość zbyt niepewna, a lęk przerastał możliwości. Cele zmieniły się w marzenia, a sama historia stanęła w martwym punkcie, zagłuszona przez lecącą z radia piosenkę Beatlesów. Pół godziny po północy marzenia się wypaliły, zupełnie jak papieros, który skończył zdeptany pod podeszwą mokrego buta, a kawa sparzyła język wraz z zachwianą wizją świata. Beatlesi natomiast zostali zmienieni na Floydów, w ten sam sposób co wątki historii, którą opowiedziano tysiące razy. A teraz będzie tysięczny pierwszy, więc kto wie ile rzeczy się w niej jeszcze pozmienia.