Szkoła: godzina : 52:26:8
2035 marca ubiegłego roku
SZKOŁA:
Rider
Szedłem gdzie? TO pytanie zadawałem sobie? gdzie idę? A gdzie być powinienem? Inni stali a ja szedłem. Szkolne pisuary naprawdę mnie zaskakują. W mojej głowie panowała głośna cisza, którą zagłuszało TO, DOCHODZĄCE z kabiny, ten kij, ta duża sztywna pała, HOKEJ był ze mną razem tam. Tylko on, TO nie ma sensu, kiedy nie ma ze mną kija, nie ma również mnie. Pomyślałem sobie o Szreku, co ty byś zrobił na moim miejscu, TO przecież nie moje bagno a nawet gdyby było... Nie było by moje. To moje bagno , tak naprawdę jest kałużą pełną udręki i bagna. Lecz bagno w samotności smutnej coś, powoduje coś ciekawego, czkawka, Kij od HOKEJA, przecinał mnie oddechem, słyszę jego oddech na plecach, jego woń...zapach...aromat... i smak, moje plecy zrobiły się twarde i zimne niczym lodówka babci trzymana w piwnicy, od kilku lat, a w niej ja i kij w miłosnym odcisku, gdyby tylko kij miał ręce. Dojrzałem żeeee leży, nie oddychał, TO wtedy na plecach TO nie bYł jego oddech, kiedy się przewrócił poczułem wiatr, uderzenie gorąca w prost w moją łydke. Zaniosłem go do WF-isty, powiedział mi, poważnym piskliwym tonem
WF- Rider, jest sztywny...
Moje serce zadrżało, lekko, jednak mój telefon TO zrobił, mój ulubiony tryb wibracji~ ee