Urodziłam się... Nie. To nudne. Przewińmy do momentu, kiedy mój przyjaciel gej, który nie lubił chodzić ze mną po sklepach, błagał o moją rękę. Obiecał połowę spadku i dach nad głową. Ja się zgodziłam, bo jeszcze nie wiedziałam, jak uciążliwa może być teściowa feminazistka. Chociaż nie. Wtedy jeszcze było spokojnie. Przez pierwszy rok po narodzinach syna nasze życie, które do tej pory uważałam za komedię, zmieniło się w dramat. Lekarze straszyli, że za kilka miesięcy pozbawią nasze słońce połowy nogi, mąż panikował, teściowa obwiniała moje geny, a ja płakałam po nocach. Nie lubię dramatów, więc przeskoczmy do dnia, w którym mój mąż poznał w autobusie studenta gastronomii. Zdecydowanie tutaj zaczęło robić się ciekawie. We dwójkę mogliśmy udawać idealne małżeństwo, które przezwycięży każdą przeszkodę. We trójkę... Cóż. Zostawię to bez komentarza. Dużo ściemniania, kombinowanie i cebulactwa, ale jakoś trzeba sobie radzić w tym świecie. 2019-