Najgorsze w moim życiu było to, że ja dokładnie wiedziałam, w którym momencie umarłam i od tego czasu nic nie było takie same. Nie czułam tak samo, nie uśmiechałam się tak samo i nie oddychałam tak samo. A świat wydawał się szary i mdły. Byłam sama zawsze i wszędzie. Myśli roznosiły moja głowę, a ja nie wiedziałam jak sobie z tym radzić. Przez pół swojego życia moją główną myślą było jak ja sobie radzę i czemu jeszcze się nie podobałam. Po pewnym czasie sobie uświadomiłam czemu, bo umiem się przystosować. Żadne warunki nie są dla mnie złe i nie są dobre robię wszytsko co muszę i wykorzystuje to jako moja broń wobec innych. Czy manipulowałam ludźmi? Do perfekcji. Czy byłam niezniszczalna? Ani trochę. Czy byłam szalona? Po całości. Perfekcja weszła mi w krew. Mówiłam zawsze wolno wyraźnie każde słowo było przemyślane i wypowiadziane bez błędnie. Chodziłam prosto, powoli i równo tak jakbym była nastawiona zabawką. Oddychałam miarownie i nie za głośno. I najważniejsze na mojej twarzy zawsze gościł uśmiech nie za duży i nie za bardzo sztuczny. Idealny..
16 parts