Zapisy Otwarte
Pewnej deszczowj nocy, na ziemi, w pewnym mieście, zjawił się tajemniczy staruszek. Miał on na ramieniu zarzucony, skórzany worek pełen różnorakiej biżuterii. Wydawałoby się że zwyczajnej. Faktycznie byłoby to prawdą, gdyby nie fakt, że obok niego latała śliczna biała panienka, którą/latał przystojny biały młodzieniec którego tylko on mógł ujrzeć. „Dlaczego?" zapytacie. A więc dlatego że nosił on pięknie wykonany, sygnet ze szczerego srebra w którym to, dziewczyna została zaklęta/chłopak został zaklęty. Szli tak ramię w ramię, aż dziewczyna postanowiła/chłopak postanowił się odezwać.
-Wiesz że będziesz musiał kiedyś oddać tę całą biżuterię.- Powiedział/a smutno- Nie będziesz mógł strzec ich wiecznie. A i ja nie mogę z tobą zostać.- stwierdza ze smutnym uśmiechem
-Wiem moja droga/mój drogi. Nikt nie żyje wiecznie.-odpowiada, lekko ochrypłym głosem, staruszek- Czyż to, nie po to podróżujemy?- mówi do dziewczyny lecącej/chłopaka lecącego po jego prawicy
- Tak, nasza podróż niedługo się kończy przyjacielu. - odpowiada mu dziewczyna/chłopak- zostały ci tylko trzy miesiące za nim ty... -dziewczyna/chłopak urywa, przełyka ślinę i kontynuuje swoją wypowiedź- Przepraszam, po prostu nie mogę się z tym pogodzić. Już nigdy się nie zobaczymy.- mówi smutno
-To prawda. Nigdy się nie zobaczymy, ale dobrze wiesz jak jest, ludzie przychodzą i odchodzą. A inni też potrzebują wsparcia.- wzdycha staruszek, zatrzymując się przed jednym z budynków.- To jest koniec naszej wspólnej podróży, resztę drogi muszę przejść sam.-mówi staruszek, nie spuszczając wzroku z budynku.
-A więc żegnaj przyjacielu.-mówi dziewczyna/chłopak, zanim starzec zdjął pierścień, a on/a sam/a rozmył/a się w powietrzu.
-Żegnaj przyjaciółko/przyjacielu.-powiedział w przestrzeń, po czym delikatnie włożył sygnet do ozdobnej koperty i wrzucił do skrzynki na listy.- Żegnaj.