"Przeszłam na sąsiednie drzewo i wycełowałam sztyletem w jednego z nich, po czym schowałam się za pniem. Usłyszałam tylko jęk i jak coś upadło na ziemię. Po chwili pistolety pozostałych były załadowanie i gotowe do strzału. Niespostrzeżona wspięłam się wyżej i przeszłam na najdłuższą gałąź. Znajdowałam się idealnie nad nimi. Wyjęłam łuk i jedną strzałkę. Naciągnęłam, wycełowałam w środek głowy i puściłam cięciwę. Z rany wyleciała krew, a męższczyzna padł. Ostatni wiedział gdzie jestem. Więc poleciały pierwsze strzały, ale sprawnie je ominęłam."