- ...Czemu ty nigdy nie współpracujesz?! - wrzasnął - wszystko muszę robić sam, a i tak zawsze coś jest nie tak.
Siedział na fotelu co jakiś czas wrzeszcząc. Jego czarny płaszcz leżał zwinięty w kącie. Biurko całe się trzęsło, a pracował jak natchniony. Jego kruczo czarne włosy były idealnie pasowały to tej dziwnej scenerii. Jedynym oświetleniem w pokoju była świeczka stojąca na parapecie, już niemal gaśnie, a jednak daje lekkie światło.
- Jedynie stawiasz opór i co z tego mamy? - zapytał niemal jakby oczekiwał odpowiedzi. Wziął wdech, pociągnął nosem i krzyknął - Nic!
Coś stuknęło za jego plecami, odwrócił się i z uśmiechem spojrzał na postać opierającą się o kredens.
- Pani Smith - w jego oczach ze źrenicami jak u węża pojawił się błysk - pomimo zaklejonych ust, strasznie chce pani coś powiedzieć.
Pochylił się nad wychudzoną kobietą w średnim wieku z kręconymi blond włosami. Pomimo przerażenia w oczach, które tak narastało kiedy się przybliżał, niemal wyrywała się, żeby coś powiedzieć.
- Oby tylko nie zabolało - przybliżył twarz do twarzy kobiety i przyłożył język do plastra, który miała na ustach. Z uśmiechem na twarzy patrzył jak kobieta próbuje się odsunąć, na co tylko się przybliżał.
Kiedy skończył lizać, chwycił za plaster i powoli zaczął go zrywać z twarzy kobiety.
Nawet jeśli czuła jakiś ból, strach prawdopodobnie był silniejszy. Zdołała tylko wycharczeć:
- Proszę, uwolnij mnie..