Można by nazwać to "wysrywem". Zmyślone naprędce, posklejane z obaw, pozbierane ze strzępów błądzących myśli - urojone na tej ostatniej nocnej zmianie, kiedy fabryczny kurz zapychał czerwony już nos, a zlecenie goniło czas. Rzeczy kończą się, szybciej i wolniej, głośniej... Lub tak po prostu, znikają w odmętach codziennego znoju.Tutti i diritti riservati