Widzisz w gdzieś w oddali stary młyn na Warmii. Wchodzisz i czujesz w powietrzu zapach mąki, a na podłodze leżą porozrzucane, pojedyncze kłosy zboża. Rozglądasz się, a na ścianach wiszą kartki nałożone na siebie, niczym stara, babcina tapeta. Bierzesz jedną i widzisz wiersz - Leopold Staff. Następna kartka - Gałczyński. I kolejna - Szymborska. Podnosisz do oczu kolejne kartki, a każda, to kolejny wiersz, kolejnego poety.