Wśród głuchych drzew tybetańskich lasów, wieki temu niosła się pieśń. Jej treść mówiła, że Duch gór postanowił spłatać ludziom figla. Wśród gatunku ludzkiego narodził się pół człowiek, pół drapieżnik, który zapoczątkował rodowi kotołaków. Ich populacja szybko wzrastała, zajmując cały Tybet. Żyjące w pojedynkę, łączące się w pary jedynie w czasie srebrnego sierpa, strzegły pojedynczych wiosek w górach przed innymi drapieżnikami. Niestety nic nie trwa wiecznie. Wraz z postępem cywilizacyjnym wioski zaczęły zanikać, tak samo jak wiara w ich obrońców. Samotne drapieżniki opuszczały wioski, szukając innych, gdzie mogłyby stać się strażnikami, lecz osobniki niestrzegące wiosek szybko ginęły spod łapy swojego gatunku. Niektórym udało się zbiec z Tybetu, lecz większość populacji Ducha gór zginęła. Teraz jej przedstawicieli można było policzyć na palcach jednej ręki i choć nie wiadomo jak bardzo chcieliby utrzymać swoją populację przy życiu, byli oddaleni od siebie tysiącami kilometrów. Gdyby nie jeden odmieniec, ich populacja by wymarła. -------- Rozdziały będą pojawiały się co tydzień. Jest to typowy bazgrał pisany bez jakiegoś większego planu, więc mogą wystąpić pewne niespójności. Zapraszam do czytania :D