Lilly POV: Obserwowałam białą ścianę przede mną. Słyszałam w głowie stłumione dźwięki. Moje myśli były wszędzie tylko nie w tym pomieszczeniu. -Czy ty mnie słuchasz? Lilianno? Mówie coś do ciebie!- usłyszałam kobiecy głos, zaraz gdy wróciłam na ziemię. -Hym?- odburknęłam, patrząc się na nią bezemocjonalnym wzrokiem. Kobieta była ubrana w marynarkę, podkoszulek oraz spodnie. Wszystko było białego koloru. Zresztą wszystko tutaj takie jest... Kate, bo tak miała na imię kobieta patrzyła na mnie pełnym żalu i opieki wzrokiem. -Zapytałam się czy opowiesz mi jeszcze raz co się wydarzyło. Tylko tym razem po kolei. Wszystko od początku. Jęknełam i przewróciłam oczami. Nerwowo trzęsłam nogą wbijając do niej mocno paznokcie. Nie chce wracać do tego znowu myślami. To jest totalnie bezsensowne. Po co rozgrzebywać to co już było? -Już przecież wszystko powiedziałam. - powiedziałam zachrypniętym głosem. Pewnie jest on spowodowany ranem... -Lilly, jesteś tutaj już 2 lata. Nie robisz postępów i nie współpracujesz. Przecież chcemy ci tylko pomóc.-powiedziała Kate stukając długopisem po zapisanym arkuszu papieru. -Możemy już skończyć na dzisiaj? Jestem zmęczona- oznajmiłam dalej wpijając paznokcie w udo -Dobrze. Możesz wrócić do siebie. Po jej słowach Tobby złapał mnie za ramiona i wyprowadził z pomieszczenia. Mam dość bycia tutaj... W tym wariatkowie na odwyku. Przysięgam oszaleje!!!! A to wszystko przez jednego mężczyznę... +++++++++++++++++++++++++++++ Hejka. Bardzo mi miło, że to czytasz. Rozdziały będą pojawiać się nieregularnie. Prosze jeśli mnie znasz nie zmieniaj o mnie zdania 😂 W opowiadaniu mogą występować narkotyki, samookaleczanie, wulgarny język, przemoc itp. Czytasz na swoją odpowiedzialność :) Oczywiście komentarze i gwiazdki mile widziane. :* #TeamQueenAll Rights Reserved