Nie mogę. Nie powinnam. Nie zasługuję na to. Jestem gruba i brzydzę się sobą. Zajmuję za dużo miejsca. Chciałabym zasnąć i nigdy się nie obudzić, ale boję się śmierci. Chcę jeść jak każdy normalny człowiek, ale muszę widzieć swoje kości, bo inaczej znienawidzę siebie jeszcze bardziej. Moja matka żałuje, że nie oddała mnie do adopcji. Ojciec w skrytości ducha wierzy w to, że nie jestem jego córką. Ludzie śmieją się z mojego trzęsącego się tłuszczu. Jestem brzydka. Jestem głupia. Jestem nudna. Jedyna rzecz, w jakiej jestem dobra, to głodzenie się, ale nawet tego nie potrafię doprowadzić to końca. Czuję się bezbronna, nie mam żadnej ochrony. Dlatego zbudowałam wokół siebie coś w rodzaju klatki, tworząc ściany z własnych kości. Patrząc w lustro nie potrafiłam dostrzec nic poza swoim obrzydliwym ciałem, którego nikt by nie pokochał, nie zwrócił na nie uwagi. Nie sądziłam, że pojawi się ktoś, kto będzie potrafił spojrzeć na mnie jak na osobę wartą uwagi. Ktoś, przy kim chociaż przez chwilę poczuję, że żyję. Ale czy tak naprawdę byliśmy w stanie wygrać z własnymi demonami? Anoreksja nigdy nie będzie moim wrogiem, jest bramą do lepszego życia. Na pytanie czy nie czuję, że jest coraz gorzej, odpowiadam: 'Nie, nie jestem chora. Wszystko w porządku'. *** Opowiadanie przestawia zachowania SZKODLIWE DLA ZDROWIA i nie propaguje zaburzeń odżywiania.
5 parts