W każdej bajce dobra dziewczynka poznaje złego chłopca. I chociaż z początku pałają do siebie nienawiścią, tak później ona jako jedyna zaczyna dostrzegać w nim dobre cechy, a on zdaje sobie sprawę, że go naprawia. I zakochują się w sobie bez opamiętania, a wszystkie otaczające ich problemy pokonują razem, bo są jednością, która jest w stanie przezwyciężyć wszystko. Tylko, że to nie bajka. I od razu wam mówię, że to nie złego chłopca powinniście się bać w tej opowieści. Lawndale City w stanie Kalifornia to najnudniejsze i zarazem jedyne miejsce, w którym mieszkam od urodzenia. I ktoś mógłby zadać pytanie, czemu nazywam je nudnym skoro nie mam żadnego porównania? Ja to po prostu wiem. Tutaj nic się nie dzieje. Szkoła, praca, dom. Nie nazwałabym tego jednak czymś złym. Czuję się tutaj dobrze. Po prostu pasuje mi to zwyczajne życie. Normalność. Doskonale wiem, jak dużo ludzi zabiłoby chociażby za jej namiastkę. Dlatego też doceniam to, co mam całym sercem, a przynajmniej tak myślałam. Obok piękna zawsze stoi coś zepsutego, tylko tego nie dostrzegamy. Za bardzo skupiamy się na tym, co niezwykłe, aby dostrzec, że zło czai się jeszcze bliżej. Czasami udaje się nam przejść przez życie z klapkami na oczach. Jednak dla mnie ktoś je odsłonił, brutalnie zerwał opaskę z oczu, mimo iż się wyrywałam, uparcie zapychałam nogami i rękami. I wtedy zobaczyłam jak wszystko wokół mnie gniło, otulone otoczką pięknej codzienności. Bo mi - Melissie Addison Evans nie była pisana Normalność.
3 parts