Kiedyś tam, na końcu ulicy, gdzie przedmieścia przechodzą w łąki a potem płynnie w lasy, stał dom. To był naprawdę piękny duży dom, prawie mały pałacyk. Zbudowany został w stylu tych wielkich drewnianych willi o zdobionych okiennicach i szerokich dachach zakończonych misterną koronką płaskorzeźb. Teraz już takich nie robią.
Kiedy miałem dziesięć lat, lubiliśmy opowiadać młodszym dzieciakom z osiedla, że w tym domu straszy. Kilku starszych chłopców zaklinało się, że byli tam kiedyś w nocy i widzieli ducha. Wiele razy przejeżdżałem obok tego domu na rowerze, kiedy wracałem do domu ze szkoły i jak na moje oko, to wcale nie wyglądał strasznie.
Ot, po prostu kolejny opuszczony budynek, jakich wiele w okolicy.
Zatrzymałem się przy powyginanej żelaznej bramie i zsiadłem z roweru. Do tej pory mam wrażenie, że tamtego dnia wszystko toczyło się według jakiegoś dawno zaplanowanego schematu, na który nawet gdybym chciał, nie miałbym absolutnie żadnego wpływu.
Na jednym z zarośniętych klombów leżało coś białego. Przelazłem przez dziurę w murze, chcąc się bliżej przyjrzeć. Tym przedmiotem okazała się biała damska rękawiczka z koronki, wplątana w cierniste pędy zdziczałych róż. W momencie, gdy wziąłem ją do ręki, aby się jej przyjrzeć z bliska, usłyszałem jakieś poruszenie na ganku domu.
W polu mojego widzenia pojawiła się dziewczyna. Aż wrzasnąłem, gdy ją ujrzałem. Chciałem wiać, gdy ona, przechyliwszy się przez balustradę ganku, zawołała:
- To moja rękawiczka!
17-nastoletnia Olivia, w końcu uwalnia się od ojca i zaznaje spokoju. Przeprowadza się brata mieszkającego na drugiej stronie kontynentu. Jednak spokój nie trwa za długo, gdy dowiaduje się kim stał się jej brat i jak bardzo rozpoznawalna się stanie oraz w jakim niebezpieczeństwie będzie. Jednak pojawi się osoba, która za wszelką cenę ją ochroni. Ale czy napewno?
*będzie korygowane