Los lubi byc przewrotny, lubi zadrwic czasami i nakierowac na nas pewne osoby. Z pozoru obce niedostepne by po chwili zdac sobie sprawe ze tam gdzies na drugim koncu znajduje sie polowa nas samych.Ta sama mala czastka, ktora jest w nas sprawia ze tlacy sie zar staje sie plomieniem tak goracym ze spala wszystko. Tylko po nim zgliszcza w sercu zostaja. Pogozelisko po wielkiej milosci. Ich historia jest jak dmuchawiec trzymany w rekach dziecka z kazdym podmuchem coraz bardziej sie ulatnia az zostaje tylko sama lodyga. Kiedy czar pryska i magia znika wraz z pojawieniem sie pierwszych promieni slonca stojac na przeciwko siebie, z pozadaniem w oczach zdali sobie obydwoje sprawe z tego, ze to ten czas by powiedziec sobie zegnaj... Serce jej krzyczało „nie odchodż" ale usta milczały. On polak włoskiego pochodzenia z bogatego domu. Ona z głową gdzieś w chmurach bojaca sie zawalczyc o milosc. Stala tak na ulicy tam gdzie ja zostawil. Bez lez w oczach bez smutku i zalu tylko z sama pustka, tak jakby ktos zabral idealnie pasujacy kawalek ukladanki z jej serca. Nagle przypadkowe szturchniecie w ramie wybudzilo ja z zamyslenia o nim. Trzymala w rekach malutka karteczke kiedy juz miala ja przeczytac podmuch wiatru sprawil ze jej wypadla i uleciala gdzieś daleko. Nie zdazyla sie dowiedziec co bylo na niej napisane. Jedno ostatnie jego slowo. Za dlugo sie zastanawiala czy ja otworzyc. Az los zadecydowal za nia sam. Myslala ze to jedyna rzecz ktora jej po nim zostala, po tej licealnej znajomosci... I co by to zmieniło jakby przeczytała? Może by pobiegła za nim? Tego się nie dowiemy bo obydwoje byli zbyt młodzi żeby móc się sprzeciwić i zadecydować co dalej. Mieli tylko po 18 lat. Moze i tak lepiej sie stalo. Musiala zapomniec dla ich dobra, dla siebie. ---------------------------------------------------------------------------------- Ksiazka jest mojego autorstwa, prosze o nie kopiowanie ! Musicie mi wybaczyc bak polskich znakow, ale postaram sie to nadrobic .