~ Delikatny głos Hermiony zahuczał mi w głowie jak echo bijącego zegara. Dłoń zadrżała tak, że upuściłem różdżkę, a miotła upadła z hukiem. Hermiona... Powtarzałem w myślach jej imię, delektując się jego słodyczą. Zmusiłem się, by podnieść głowę. Stała tam, naprawdę tam stała: z głosami spiętymi w kucyk, w ślicznej, różowej, kwiecistej sukience, której jeszcze nigdy nie widziałem, z torbą na ramieniu, nieśmiałym uśmiechem na zarumienionej twarzy i iskrzącymi się w przygaszonym świetle lamp oczami ukrytymi pod wachlarzem ciemnych rzęs. Tygodnie rozłąki zatarły w mojej pamięci prawdziwy obraz Hermiony (bo żadne, nawet magiczne zdjęcia go nie oddadzą), który w tej chwili uderzył mnie z zadziwiającą siłą. Przekląłem moje nogi, które zapomniały, jak się chodzi; jedynym, na co potrafiłem się zdobyć, było wpatrywanie się w nią, jej piękne włosy, piękną sukienkę i piękną, olśniewającą twarz z rozdziawioną buzią. ~
okładka: Auguste Toulmouche (1829-1890) - "Le retour"