Mogło by się wydawać, że mury Culver City widziały już wszystko, ale z pewnością nie widziały Michaela. Broń Boże nie myśl teraz o archaniele, który powinien bronić tego miasta. Wręcz przeciwnie, chodzi o diabła, który trzymał klucze do bramy. - Głuptasie, puść ten nóż. - powiedział spokojnie, a jego oczy zapłonęły. - Wiesz dobrze, że mnie nie da się zranić. - Michael, proszę. Nie rób mi krzywdy. - wyszeptała, mając nadzieje, że zostawi ją w spokoju. - Naprawdę myślisz, że mógłbym zrobić tobie cokolwiek złego? - zapytał, siadając obok niej, przy kuchennym stole. - Nasza umowa jest w ciąż aktualna. - Wiesz dobrze, że to nie ja ją z tobą podpisywałam. - mruknęła, na skraju płaczu. - Wiem, ty jesteś moim wynagrodzeniem. - westchnął.