- Jesteś za słodka na palenie. - usłyszałam męski głos za moim plecami. Bojąc się odezwać postanowiłam przemilczeć jego słowa, licząc że zaraz sobie odpuści. - Wiesz wydaję mi się, że płakanie samotnie pod dachem starej restauracji w deszczu jest trochę ryzykowne. Normalni ludzie nie wychodzą w taką pogodę na dwór. - powiedział podchodząc bliżej mnie. - Tak? To w takim razie oboje jesteśmy nienormalni. - powiedziałam patrząc się w coraz bardziej powiększającą się kałuże.