Kiedy potomek tesrolskiej dynastii Esbeltów wstępuje na tron, wzrasta niezadowolenie poddanych imperium Asmii. Od dłuższego czasu nękani nieurodzajem z powodu klątwy Plemienia Zorzy, nie chcą, by ich ojczyzna była rządzona przez cudzoziemski dwór. Po pewnym czasie dochodzi do zamachu, który prowadzi do bezpośredniej wojny z Tesrolem, która zmieni przebieg historii w Ropei na dobre, gdy w peryńskich górach magowie rozszyfrują runy albedańskich zbroi.
Tymczasem na południu w państwie-mieście Tagicji, które zwyciężyło w bitwie morskiej o hegemonię na Morzu Słonym, panuje odwilż po długotrwałej epidemii. Damerjon Narg, dopiero co emerytowany dowódca sił zbrojnych, opłakuje śmierć swojej żony i córki, zaraz po powrocie z wyprawy, gdzie zażarcie toczył bitwy o honor swojego narodu. Okres żałoby sprawia, że wycofuje się z życia publicznego, zatracając się w smutku. Nagle niespodziewana wieść o porwaniu księcia, okazuje się być szansą dla Narga, by spróbować żyć dalej. Wspierany przez brata i siostrę, na prośbę króla Tagicji, wyrusza w podróż tropem porywaczy, by odnaleźć dalekiego krewnego, któremu pisany jest tron.
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hipnotyzujące.
- Ty tego nie czujesz? Mój zapach na ciebie nie działa? Nie masz wrażenia słabości, przekonania, że musisz być przy mnie?
Odsunąłem się, uświadamiając sobie, że wciąż zaciskam dłonie na jej kruchych ramionach. Była wychudzona, sweter wisiał na niej jak na wieszaku. Bałem się pofolgować własnym emocjom w obawie, by nie zrobić jej krzywdy - tak nie powinno być. Wilk powinien być silny.
- Gdy spotykasz Mate, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie jeszcze o kilka kroków. Ciężko usiadła na kanapie, którą wcześniej to ja miałem nieprzyjemność zajmować i objęła się ramionami. Dlaczego wydawała się przy tym taka załamana?
W końcu ku mojemu wielkiemu zdziwieniu parsknęła krótkim, trochę histerycznym śmiechem.
Parsknęła śmiechem!
- Bardzo ci współczuję - rzuciła. - Ty chyba naprawdę nie wiesz kim jestem.