Prawdopodobnie w całym swoim siedemnastoletnim życiu Julian Beasley ani przez chwilę nie był w sam raz. Bywał, owszem, "zbyt" - zbyt porywczy, zbyt głośny, zbyt nierozważny, a nade wszystko zbyt upierdliwy, bywał również "niewystarczająco" - niewystarczająco ambitny, niewystarczająco ułożony... Po prostu niewystarczająco taki, jaki być powinien, a zdecydowanie zbyt taki, jaki... cóż, jaki był. Czy próbował coś z tym zrobić? Naturalnie - ze skutkiem odwrotnie proporcjonalnym do włożonego wysiłku. Zawsze czuł się czymś pomiędzy - ani przesadnie towarzyski, ani samotnik, ani optymista, ani pesymista, ani mężczyzna, ani kobie... Ach tak. To ostatnie dotarło do niego stosunkowo niedawno, sprawiając na przykład, że w niektóre dni czuł się raczej "nią" niż "nim". Oczywiście nie śpieszył się do oznajmienia światu tej nowiny, bo, zdaniem świata, Julian Beasley sam w sobie był już wystarczająco zbyt dziwny i - o ironio - tym razem wpasowanie się gdzieś, jak mu się zdawało, dokładnie po środku, było najgorszym możliwym pomysłem. Czyniło go bowiem jednocześnie zbyt kobietą na mężczyznę i zbyt mężczyzną na kobietę i w zasadzie to niewystarczająco żadnym z nich - klasycznie, jak na jego standardy. Gdyby ktoś jednak spytał Juliana, jak się z tym czuje (co naturalnie nigdy się nie zdarzyło), sam zainteresowany uśmiechnąłby się jednym ze swoich zbyt aroganckich, niewystarczająco uprzejmych uśmiechów i odparł, że czepianie się go o to, że jest zbyt sobą to trochę jak narzekanie na to, że woda jest za mokra. A potem dostałby w twarz - raz, za nieznajomość podstawowych faktów o specyfice stanów skupienia i dwa, za bycie "zbyt" właśnie. Bo nie wiem czy wiecie, ale podobno woda nie może być za mokra. Woda nie może być mokra. Woda jest po prostu wodą i, nie wiedzieć czemu, Julianowi zdawały się te tłumaczenia niezwykle zabawne.
5 parts