Ukryta pomiędzy regałami z albumami malarskimi, mogłam swobodnie skupić się na dopracowaniu szczegółów. Wróżki tańczyły wśród kwiatów. Miałam cztery wersje tego samego ujęcia. Będę musiała wysłać je rano do asystentki Górskiego. Gdy wybiorą jeden wyślę wersję kolorową i zabiorę się do kolejnej wybranej sceny. Ziewnęłam szeroko. Jasna cholera potrzebuję kawy, a ta w termosie się skończyła. Moje ciało opadało miękko, odpuszczając sobie czuwanie. Obraz się zlał w jedno. Tylko na chwilę zamknę powieki. Cichy szelest wyrwał mnie z krainy snu, ktoś przeglądał moją pracę. Nieostry wzrok nie był w stanie wychwycić niuansów, ale byłam pewna jednego, to był facet. - Hej, zostaw to. - Warknęłam zrywając się na równe nogi. - Przepraszam, rozsypały się, nie chciałem ich zniszczyć. - Miły dla ucha baryton mnie zaskoczył, wepchnęłam na nos okulary i zerknęłam w górę. Facet był ode mnie sporo starszy. Może dobre dziesięć lat. Przed oczami zamajaczyła mi wytatuowana dłoń, z dwoma pasami złota na palcach i dużym srebrnym pierścieniem na środkowym palcu przedstawiającym czaszkę. Ta srebrna ozdoba kojarzyła mi się z piratami. Trzymał kartki w tej dłoni. Jasna cholera moje rysunki. - Masz talent dziewczyno, to niezwykłe. - Wyrwałam mu je z dłoni i niezgrabnie podniosłam zdrętwiałe ciało. - Ta. - Wymamrotałam i wepchnęłam wszystko do plecaka. Stał tam wlepiając we mnie swój wzrok. Co było gorsze ledwie widziałam jego twarz, znowu musiałam zmienić okulary.