Pierwszy raz poczułam, że to właśnie ten jedyny. Pomimo nastoletnich przemyśleń, nigdy nie wierzyłam w miłość. Nie w taką o której pisano w książkach. Nie w taką, która zawsze kończy się szczęśliwie. Oczywiście prawdziwi czytelnicy zaczną przywoływać teraz przypadek Romea i Julii, ale gdyby tak dłużej się nad tym zastanowić, to czy wspólny koniec nie był poszukiwanym szczęściem? Czy umarłabym za osobę, którą myślę, że kocham? Nie. Więc czy tak naprawdę go kocham? Czy może to po prostu zwykłe zauroczenie? Wmawiałam sobie to przez lata. Teraz możecie zadać sobie pytanie: "To ile ona ma lat?". Od najmłodszych lat byłam pragmatyczną realistką, która wierzy tylko w badania naukowe a wszystkie wymysły filozofów wskazywały na ich wysokie ego i hipokryzję. Dlatego, na wyznanie uczuć przez chłopaka, zareagowałam jak na kolejne wypociny popularnych naukowców. Piętnastolatka zaczęła myśleć o skutkach tego objawienia i o tym jak potoczy się ich relacja. Jakie normalne dziecko tak robi? Przecież każdy miał ten swój pierwszy, nic nieznaczący "związek". Cóż, nie ja. Zuzia zawsze musiała coś zanegować. Jedyny nurt filozofii jaki kiedyś rozumiałam to sceptycyzm. Wszystko można zanegować. Każde zdanie, każdą emocje.
3 parts